niedziela, 16 czerwca 2019

JEDYNE ŚWIATŁO

Kiedy zostałem powołany na placówkę misyjną do miejscowości Mawula w Malawi, jeden ze współbraci powiedział mi, żebym nie zapomniał odwiedzić wioski Misola. "Spotkasz tam - powiedział - Bigboyi i Komwendo; są nierozłącznymi przyjaciółmi, prawdziwą inspiracją." I jednego dnia udałem się do Misola.

Wspomnienie tej wizyty pozostawiło niezatarty ślad w moim sercu. Imię Bigboyi - Duży Chłopiec - jest celnym określeniem. Chłopiec nie wybrał sobie sam tego imienia, lecz zostało mu ono nadane. Chłopak był silny jak dąb, o równie mocnym charakterze, był wesoły i pełen energii. Lecz niestety był niewidomy. Będąc małym dzieckiem przeszedł atak zapalenia spojówek. Był nieodpowiednio leczony i stracił wzrok.

Jego przyjaciel Kamwendo nie miał imponującego wyglądu. Był słaby i chorowity i praktycznie miał sparaliżowane obydwie nogi. Ale jego bystry wzrok promieniował inteligencją i dobrocią. Nic więc dziwnego, że wszyscy go kochali.

Bigboyi i Kamwendo dawno temu spotkali się przez przypadek. W ich wiosce wszyscy opowiadali o wielkim festiwalu folklorystycznym, który miał się odbyć w powiatowym miasteczku, i dwóch młodzieńców wyrażało swój żal z powodu niemożności osobistego udania się nań, jeden będąc niewidomym a drugi mając sparaliżowane nogi.

Wtedy Bigboyi wpadł na pewien pomysł. "Słuchaj - powiedział - żaden z nas nie może pójść na festiwal o własnych siłach, ale jeżeli pójdziemy razem, to poradzimy sobie. Ty możesz być moimi oczami, a ja będę twoimi nogami. Ty potrafisz być przewodnikiem, a ja poniosę cię na moich plecach. Co o tym sądzisz?" Podjęli wspólne postanowienie i wyprawa była wielkim sukcesem. Potem nowych przyjaciół zjednoczył pakt o wzajemnej pomocy.

Jak już o tym wspominałem, byli nierozłączni i wszyscy okoliczni mieszkańcy zdumiewali się nad tym. Czyż taka sama rzecz nie zdarza się nierzadko i w naszym życiu? Wszyscy posiadamy swoje własne ograniczenia, które uniemożliwiają nam zrobienie tego, co chcielibyśmy zrobić i wszyscy doświadczamy niepowodzeń i frustracji. Dlaczego nie powinniśmy się raczej przyznać do naszych niedoskonałości i ograniczeń i rozpocząć we wspólnocie, jedni z drugimi, obdarowywanie każdego tym, czego innemu brakuje? Czyż nie jest najpiękniejszą rzeczą na świecie być oczami dla mojej niewidomej siostry lub brata i wzamian otrzymać środki do postępu?

Jesteśmy wspólnotą ludzi i każdy z nas ma jakieś swoje ograniczenia. Ale piękno życia nie jest ograniczone krótkowzrocznym indywidualizmem. Raczej można je odnaleźć w integralnej osobowości Jezusa. On jest Niepowtarzalną Jednością, samym Bogiem, odzwierciedlonym we wszystkich naszych fragmentarycznych indywidualnościach, które razem znajdują swoją jedność w Nim. Takie jest życie we wspólnocie: Jezus, Bóg, który stworzył ludzi, który łączy wszystko w owocną jedność.

Michel Levaast, misjonarz z Afryki

O. Michel Levaast ze Zgromadzenia Misjonarzy Afryki (Ojcowie Biali) pochodził z Lille we Francji (ur. 1928, zm. 2005). Jako misjonarz pracował w Malawi 38 lat, później był bibliotekarzem w Rzymie. W poźniejszych latach był głęboko głuchy i cierpiał z powodu izolacji. Każdego dnia borykał się z fizycznymi wyzwaniami, próbując pracować i żyć z innymi. Próbował zrozumieć trudności, jakich doświadczał w swoim codziennym życiu, skupiając się na kochającym Bogu. Powyższy tekst został przez niego napisany w 2000 roku dla Petit Echo i odzwierciedla jego wrażliwość na problemy niepełnosprawnośi i na sposoby ich przezwyciężania.

tekst z: Missionaries of Africa